24 sty 2008

Wiara

Jestem człowiekiem wierzącym. Nie wstydzę się tego i jest to dla mnie zupełnie normalne. Tak zostałem wychowany, a wiadomo, że wychowanie ma dość duży wpływ na to kim się stajemy. Inna sprawa, że instytucja kościoła jako takiego trochę mnie mierzi i irytuje. Wystarczy rzucik okiem na słynnego redemptoryste z Torunia.

Z drugiej strony wiara jest całkowicie naturalną potrzebą człowieka. Patrząc wstecz widzimy, że każdy naród, społeczność czy państwo miało religię. Mezopotamia, Egipt, Europa czy Afryka, a nawet daleka Australia. Wszędzie panowały religie. Chrześcijaństwo, Judaizm czy Islam. Ktoś może mi zarzucić że upraszczam pomijając np. przypadek komunizmu. Spójrzmy ZSRR nawet tam rozumiano to, że religię, którą się tępi trzeba czymś zastąpić, w tym wypadku był to kult Lenina, który leży sobie spokojnie w mauzoleum...
Ciekawe jest też po co ta wiara? Po co ludziom bogowie? Bo oczywistym jest, że deszczu na żądanie nie sprowadzali. Na mój gust będzie to optymizm. Zwykły ludzki optymizm. Bez bogów nie ma życia pozagrobowego a niezbyt miła jest świadomość, że po śmierci nie będzie nic prócz karmy dla robaczków oczywiście. No nie było by też jak się zdziwić czy wystraszyć no bo jak tu krzyknąć "o Boże!" gdyby nie było żadnych bogów? Bogowie są też doskonałym narzędziem do np. wprowadzania swoich praw. Weźmy takiego Mojżesza bez Boga wyglądało by to tak:

"cześć jestem Mojżesz tu macie takie tablice z kamienia/drewna no i na nich jest napisane czego wam zabraniam"
taaak na pewno by się przejęli...

Z wpleceniem Boga wygląda to raczej tak:

"Oto Bóg przemówił do mnie i dał mi te oto tablice a na nich są święte przykazania których macie przestrzegać bo inaczej spadnie na was gniew Boga i zginiecie w czeluściach piekielnych!"
Od razu bardziej to trafia do przekonania czyż nie?
Podobny sposób wykorzystywali później duchowni wszystkich religii. Niezbyt to uczciwe... ale cóż ocenia każdy sam wedle swoich własnych wartości.

Kolejną ciekawą kwestią są ateiści. Nie wiem jak można po prostu nie wierzyć... To nierealne. Każdy w coś wierzy- pieniądze, siłę, siebie. W ostatnich wiekach ateistów przybyło. Może dlatego, że kościół przestał ich tępić przy pomocy stosu i kata, może wpłynął na to fakt że nasza wiedza o świecie i sposobie w jaki on działa staje się coraz większa. To co nie jest tajemnicze nie niesie posmaku potęgi Boga. Kiedyś błyskawice były typowym dziełem bogów. Choćby Zeusa, który nimi ciskał. Teraz gdy wiemy już jak i dlaczego powstają stały się takie nudne i przyziemne. Dlatego pewnie ludzie szukają cudów na siłę i uparcie. Cuda z ich całą tajemniczością i niewyjaśnialnością stanowią pewien dowód na to, że jednak coś tam u góry jest. Tak długo, póki nie zostaną wyjaśnione. Ludzki umysł w dziwny sposób broni się przed opcją, że jeśli Bóg istnieje to może działać np. przez innych ludzi czy przez zjawiska całkowicie naturalne. W końcu z samej swojej natury jest Bogiem a pojęcie to niesie w swojej treści wszechmoc.
Jeśli człowiek naszych czasów uzbrojony w najnowszą technologię wybrał by się w przeszłość, to bez problemu mógłby zostać ogłoszony prorokiem czy też nawet Bogiem. Używając zaawansowanej technologi mógłby w sposób banalnie prosty przekonać ludzi do własnej wszechmocy. Jakim problemem było by przekonanie ludzi z przed kilku tysięcy lat, że posiada się panowanie nad błyskawicami mając broń palną? Czy też nad światłem używając prostej latarki? A może, że się posiada dar leczenia używając nowoczesnych leków?

Wszystko to prowadzi mnie do wniosku że wiedza nie sprzyja wierze w cuda, a jednak wielu nadal wierzy. Powód jest banalny. Oni zrozumieli że słowo wiara oznacza wiarę bez dowodów. Zacytuję fragment z Constantine "Ty nie wierzysz, Ty wiesz a to różnica".
Nurtuje mnie tylko jedno pytanie. Kiedy wreszcie ci, którzy wierzą zaczną wierzyć świadomie a nie ślepo. Bo, o ile wiara nie musi opierać się na dowodach, to powinna opierać się na sensownych przesłankach. Bo tak na prawdę chciałbym żeby ludzie byli wierzący. Nie ze względu na ich dusze czy też jakieś zbawienie bo to mnie nie wiele obchodzi, ale gdyby żyli zgodnie z zasadami swojej wiary to świat byłby o wiele bezpieczniejszy i lepszy. W końcu te zakazy na tablicach nie są takie całkiem bez sensu.

Pan M

12 komentarzy:

Keira pisze...

hmmm, A jeśli ja żyję zgodnie z zasadami moralnymi bo wierzę w moralnośc i etykę a w Boga nie to co ? Przecież nie muszę wierzyć w Boga i cuda żeby żyć zgodnie z : nie zabijaj czy nie kradnij.
P.S A po śmierci nie będe pokarmem dla robaczków. Każę się spalić

Anonimowy pisze...

To będziesz pokarmem dla mikroorganizmów. Tak czy siak jeden grzyb.

KeMoizop pisze...

@Keira
Sama moralność i etyka na tym świecie nie wystarczy. Jest tak "brudny", że bycie moralnym czy etycznym jest równoznaczne z byciem neutralnym. A potrzeba tu troche dobra... jako przeciwagi dla całych ton zła. A co będzie dobrem? Bezinteresowność. Niesienie pomocy i dobrego słowa bez oczekiwania na zapłate. Czy człowiek który nie wierzy w swoją nagrode po śmierci będzie potrafił podać ręke nieznajomemu na ulicy wiedząc że tylko straci? I możliwe że jedyną zapłatą będzie "dziękuje" a efektem ubocznym własne drastyczne zubożenie? Choć raczej nawet nie usłyszy "dziękuje"...

P.S. Znaj moje serce Panie M. tutaj powstrzymam swój język... ciesz się bo na skype i tak cie dorwe i powyklinam ;)

Anonimowy pisze...

Szymon jak pragnę zakwitnąć, bo już widzę jak ty komuś podałbyś bezinteresownie rękę na ulicy. Może takiej rumunce co to prosi o "10 groszy na chliebbba panije"

falcon pisze...

ona nie prosi o pomoc ona zwyczajnie żebrze co jest żałosne w wydaniu osoby która mogła by pracować ale z lenistwa żebrze.

Anonimowy pisze...

Żebranie to wykroczenie polegające na proszeniu w miejscu publicznym o dobrowolne wsparcie.

Inna sprawa, ze to zwykli ściemniacze.

KeMoizop pisze...

Ergo nie o nich chodzi z podawaniem bezinteresownym ręki ;)

Anonimowy pisze...

Masz tam o prośbie o wsparcie. Wiec kwalifikuje się to w pewnym stopniu o proszenie o pomoc.

falcon pisze...

jest to proszenie o pieniądze. Szymonowi jak sądzę chodzi o pomoc w innym sensie. Pomoc w momencie gdy osoba wsparcia potrzebująca nie może sama poradzić sobie z problemem.

KeMoizop pisze...

No i w sumie powstaje tu pytanie odnośnie tego czy pomóc osobie która prosi nas śmierć. Bo powiedzmy jest sparaliżowana. W świetle wiary nie powinniśmy a w świetle moralności? Przecież prosi o to, pragnie tego, czy moralnym obowiązkiem będzie tej osobie pomóc czy odejść? Zawsze można spróbować przekonać że warto żyć. Ale poziom trudności przy sparaliżowanym człowieku jest chyba zbyt wysoki żeby się powiodło

falcon pisze...

czasem człowiek pragnie śmierci przez coś co sprawia mu ból. a parę dni później dziękuje wszystkim bogom jakich zna za to ze pozwolił mu żyć. pytanie czy możemy być pewni że dana osoba nie chcę umrzeć pod wpływem impulsu. często działamy pod wpływem impulsu a później żałujemy.

Anonimowy pisze...

Pytanie jest co zrobić z łóżkiem.